Raport: Jak leczy się w Polsce w 2019? Rak płuca
  • Katarzyna PinkoszAutor:Katarzyna Pinkosz

Raport: Jak leczy się w Polsce w 2019? Rak płuca

Dodano: 
Hospitalizacja
Hospitalizacja Źródło: Fotolia
Rak płuca to pierwszy zabójca Polaków, jeśli chodzi o nowotwory u kobiet i mężczyzn. Częściej chorujemy na ten typ raka niż mieszkańcy zachodniej Europy i częściej umieramy. Można to jednak zmienić.

23 tysiące mieszkańców liczy Sandomierz: i tyle osób w Polsce co roku zachorowuje na raka płuca. Mniej więcej tyle samo umiera: statystki na dziś są jeszcze złe. – Za 3-4 lata one się zmienią, gdyż od niedawna mamy nowe możliwości leczenia. W raku płuca nigdy nie działo się tak wiele jak obecnie. Kiedyś w zaawansowanym raku mogliśmy zastosować jedynie chemioterapię i radioterapię, chorzy żyli najwyżej rok. Dziś przychodzą do nas latami –mówi z entuzjazmem prof. Dariusz M. Kowalski, kierownik Oddziału Zachowawczego Kliniki Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej Centrum Onkologii-Instytutu w Warszawie, prezes Polskiej Grupy Raka Płuca. – Dziś przyjąłem w poradni 40 chorych i tylko jedna miała progresję choroby, a też zaproponowaliśmy jej od razu immunoterapię. U pozostałych choroba jest cały czas pod kontrolą. To naprawdę rewolucja w leczeniu raka płuca – dodaje prof. Kowalski.

Bez profilaktyki ani rusz

Przede wszystkim trzeba jednak zmniejszyć liczbę zachorowań, a więc ograniczyć palenie. – Gdyby nie palenie papierosów, rak płuca byłby chorobą rzadką – ocenia prof. Paweł Krawczyk, kierownik Pracowni Immunologii i Genetyki Katedry i Kliniki Pneumonologii, Onkologii i Alergologii UM w Lublinie. 9 na 10 osób, które chorują, paliło lub pali papierosy.

Dobrą wiadomością jest to, że rzucenie palenia powoduje spadek ryzyka, a w przypadku zachorowania – poprawia rokowanie i wydłuża życie. Rozstanie się z nałogiem nie jest proste. – Mówienie palaczowi, żeby rzucił palenie, ma taką samą skuteczność, jak mówienie komuś, żeby się nie denerwował. Nikotyna to jedna z najbardziej uzależniających substancji. Są osoby, które potrafią znaleźć w sobie motywację do rzucenia palenia, jednak większość potrzebuje profesjonalnej pomocy, czasem także farmakoterapii -– przekonuje prof. Adam Antczak, kierownik Kliniki Pulmonologii Ogólnej i Onkologicznej UM w Łodzi.

W Polsce w ostatnich 40 latach liczba palących mężczyzn zmniejszyła się o ponad połowę, nie spada jednak liczba palących kobiet, a po papierosa wciąż sięgają młodzi ludzie. Pali 8 mln osób, a większość poradni antynikotynowych została zlikwidowana z powodu słabego finansowana. Co prawda coraz więcej lekarzy pierwszego kontaktu wie, jak pomagać w rzuceniu palenia, jednak bardzo często podczas wizyty nawet nie ma czasu spytać, czy pacjent pali. Za mało też w Polsce robi się, by zmniejszyć smog: drugi z najpoważniejszych czynników ryzyka raka płuca.

Szybciej diagnozować

Przez wiele lat rak płuca nie daje żadnych objawów. Gdy pojawia się przewlekły kaszel, nawracające infekcje, duszność, ucisk w klatce piersiowej, krwioplucie, zwykle choroba jest już zaawansowana. – Bywa też tak, że pacjent wybiera się do sanatorium, wykonuje zdjęcie rentgenowskie, a wtedy okazuje się, że jest już dość duży guz płuca, który nie dawał żadnych objawów. Pierwsze objawy choroby mogą być też z powodu przerzutów do ośrodkowego układu nerwowego, a wcześniej chory czuł się świetnie – mówi dr n. med. Magdalena Knetki-Wróblewska z Kliniki Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej Centrum Onkologii w Warszawie. Brak specyficznych objawów powoduje, że zaledwie ok. 10-15 proc. chorych jest diagnozowanych w tak wczesnym stadium, kiedy możliwe jest chirurgiczne usunięcie guza.

Szansą na wcześniejsze wykrywanie być może będzie program badań przesiewowych przy pomocy tomografii niskodawkowej, którego pilotaż ma wkrótce ruszyć. Z badań będą mogły skorzystać osoby w wieku od 50. do 74. roku życia, które przez co najmniej 20 lat wypalały paczkę lub więcej papierosów dziennie.

Wyleczenie jest możliwe

Sposób leczenia raka płuca zależy od jego zaawansowania i stanu pacjenta. Leczenie powinno być ustalone dla każdego indywidualnie w trakcie wielodyscyplinarnego konsylium, w którego skład powinni wchodzić lekarze wielu specjalności: torakochirurg (chirurg klatki piersiowej), onkolog, radioterapeuta, patomorfolog, specjalista diagnostyki obrazowej. „Powinni wchodzić” - niestety praktyka wciąż jeszcze często wygląda inaczej.

Najlepsze efekty uzyskuje się, gdy rak płuca jest wykryty wcześnie, gdy jest szansa na chirurgiczne usunięcie guza: 50-70 proc. chorych zostaje wyleczonych. Efekty w dużej mierze zależą też od ośrodka, w którym przeprowadzana jest operacja (i od tego, czy wykonuje ją torakochirurg: co niestety nie zawsze się dzieje). Jeśli rak płuca jest zaawansowany miejscowo, to znaczy nie ma odległych przerzutów, ale nie jest możliwe chirurgiczne usunięcie guza, najlepszą opcją jest zastosowanie radioterapii i chemioterapii. –Można stosować leczenie sekwencyjne, czyli najpierw chemioterapia, a później radioterapia, jednak lepsze efekty osiąga się przy jednoczesnym zastosowaniu obu tych metod. Wzajemnie nasilają swoje działania, a dodatkowo chemioterapia uwrażliwia komórki nowotworowe na radioterapię. Ponad 30 proc. chorych dzięki temu przeżywa 5 lat, co jest uznawane za wyleczenie raka płuca – mówi prof. Dariusz M. Kowalski. Zwraca jednak uwagę, że nie jest to „leczenie dla każdego”, gdyż wiąże się z możliwością działań ubocznych. Chory musi być w dobrym stanie ogólnym, nie może być obciążony ciężkimi chorobami współistniejącymi.

Bolączką w Polsce jest to, że – w ocenie prof. Macieja Krzakowskiego, krajowego konsultanta ds. onkologii klinicznej – tylko ok. 16 proc. chorych, którzy powinni być poddawani takiemu leczeniu, faktycznie je otrzymuje. Powodem jest brak referencyjnych ośrodków, do których chorzy byliby kierowani w celu prowadzenia radiochemioterapii, oraz niekwalifikowanie pacjentów do takiego leczenia.

Tracą na tym chorzy, zwłaszcza że efekty równoczesnej radiochemioterapii można jeszcze poprawić. –Od wielu lat prowadzono próby intensyfikacji leczenia, by jeszcze bardziej wydłużyć czas przeżycia i zwiększyć odsetek przeżyć 5-letnich. Kończyły się niepowodzeniem. Jednak wyniki badania PACYFIC doprowadziły do zmiany paradygmatu naszego myślenia. Chorzy, którzy po jednoczasowej radiochemioterapii przez rok dostawali durwalumab (przeciwciało monoklonalne anty PD-L1) mieli prawie 4-krotnie dłuższy czas wolny od progresji choroby. Dzięki takiemu leczeniu chory żyje, normlanie funkcjonuje, wraca do pracy. Jest wyleczony, co jeszcze do niedawna przy tym stopniu zaawansowania choroby było niemożliwe – podkreśla prof. Kowalski. Takie leczenie nie jest jeszcze w Polsce dostępne poza badaniami klinicznymi.

Rokowanie: 9 lat zamiast 9 miesięcy

Prawdziwą rewolucją są nowe opcje leczenia przerzutowego raka płuca. Jeszcze do niedawna dla tych chorych jedyną opcją była chemioterapia, a długość życia z taką diagnozą nie przekraczała 8-10 miesięcy. Dziś dzięki nowym lekom w wielu przypadkach rak płuca staje się chorobą przewlekłą, z którą można żyć wiele lat. Podstawą sukcesu jest leczenie personalizowane, dopasowane do chorego. Zanim wdroży się jakąkolwiek terapię, konieczne jest wykonanie szeregu badań diagnostycznych. – 10 lat temu wystarczyło, że histopatolog stwierdził, czy to jest rak płuca drobnokomórkowy czy niedrobnokomórkwy. Obecnie w przypadku raka niedrobnokomórkowego to dopiero początek: trzeba stwierdzić, czy to podtyp gruczołowy, płaskonabłonkowy, wielkokomórkowy czy inny – mówi dr Magdalena Knetki-Wróblewska. – Rak płuca to nie jest jedna choroba, to grupa nowotworów wywodząca się z tkanki nabłonkowej.W zależności od podtypu, a szczególnie charakterystyki molekularnej (genetycznej), trzeba zastosować zupełnie inne metody leczenia – potwierdza prof. Dariusz M. Kowalski.

W przypadku raka niepłaskonabłonkowego sprawdza się, czy w komórkach nowotworowych nie ma mutacji w genach EGFR lub BRAF albo rearanżacji w genach ALK lub ROS. Jeśli tak, pomóc może leczenie celowane, które znacznie wydłuża życie. Dostęp do nowoczesnych terapii w Polsce bardzo się w ostatnich latach poprawił, choć nie wszystkie jeszcze są dostępne dla chorych. Brakuje np. leku celowanego dla osób z mutacją w genie BRAF. Pacjenci mają też nadzieję, że już wkrótce pojawi się nowa terapia przełamująca oporność na leczenie w przypadku rearanżacji w genie ALK. Ta zmiana genetyczna występuje głównie u osób młodych, którzy zachorowali na raka płuca w wieku 20, 30, 40 lat i często nigdy w nie palili papierosów. Od kilku miesięcy dostępny jest dla nich w Polsce lek pierwszej generacji: kryzotynib. – Niestety, po pewnym czasie dochodzi do progresji, czyli postępu choroby. W takim przypadkuw innych krajach można już stosować leki drugiej i trzeciej generacji, które przełamują oporność na leczenie, jak alektynib lub brygatynib. Jeżeli tych chorych leczymy odpowiednio, czyli stosujemy kolejne generacje leków, to mediana przeżycia wynosi prawie 7 lat. Sam mam pod opieką chorych, których leczymy w ten sposób już 8, 9 lat – mówi prof. Kowalski. Ponadto badania kliniczne wykazały, że leki kolejnych generacji chronią przed przerzutami do mózgu, które są charakterystyczne dla ALK-dodatnich raków płuca, a niektóre nowe terapie mogą być stosowane od początku leczenia, co przynosi jeszcze większe korzyści.

Jeśli zmiany molekularne nie zostają stwierdzone, pacjent, który nie ma przeciwwskazań do takiego leczenia, ma szansę zakwalifikować się do terapii lekami immunokompetentnymi. Nie zabijają one wprost komórek nowotworowych, za to przemodelowują układ odpornościowy, by to on skutecznie je zwalczał. Immunoterapia w wielu typach nowotworów stała się przełomem, także w raku płuca. W Polsce w leczeniu raka płuca obecnie są dostępne trzy leki immunokompetentne, w tym jeden już w pierwszej linii leczenia.

Po to jednak, by chory zakwalifikował się do takiej terapii, konieczne jest potwierdzenie, czy na komórkach nowotworowych znajduje się odpowiednia ekspresja tzw. receptorów programowanej śmierci komórki, czyli PD-L1. Jeśli tak, chory jest kandydatem do immunoterapii, chemioterapia nie jest leczeniem z wyboru. – Na niedawno zakończonym kongresie Amerykańskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej pokazano wyniki 5-letniej obserwacji chorych z przerzutowym rakiem płuca leczonych w pierwszej linii pembrolizumabem. Wykazano 5-letnie przeżycie u prawie 29 proc. chorych. To wynik niespotykany wcześniej: oznacza że 1/3 chorych, którzy dawniej przeżywali kilka miesięcy, żyje 5 lat i dłużej – mówi prof. Joanna Chorostowska-Wynimko, kierownik Zakładu Genetyki i Immunologii Klinicznej Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc.

Badania przedstawione podczas kongresu wykazały także, że ten lek w połączeniu z chemioterapią jest znacznie skuteczniejszy niż sama chemioterapia: także u tych chorych, którzy nie mają wysokiej ekspresji receptorów PD-L1. – Pierwsze badanie kliniczne z połączenia chemioterapii i immunoterapii pokazały, że mamy odpowiedź niezależnie od ekspresji PD-L1 w guzach litych u 50-60 proc. pacjentów. W raku płuca badania kliniczne umożliwiły już dwie rejestracje w Europie. Oczywiście im wyższa ekspresja PD-L1, tym większa korzyść dla chorego z połączenia immunoterapii i chemioterapii, jednak korzyści odniosą nawet chorzy bez ekspresji PD-L1 – zapewnia prof. Krawczyk.

Liczy się czas

Wieści z kongresów naukowych są bardzo pozytywne. Potwierdza to prof. Dariusz M. Kowalski: – Fascynujemy się badaniami klinicznymi, jednak za nimi stoją realni pacjenci. Niedawno moja 40-letnia pacjentka zapytała mnie, czy pamiętam, jak przyszła pierwszy raz z diagnozą, że będzie żyła najwyżej 3 miesiące. A od tego czasu minęło już 10 lat! Gdy o tym pomyślę, to łzy wzruszenia nawet onkologowi się cisną…

Wiele nowych leków już jest dostępnych w Polsce, co zmieniło rokowanie pacjentów. Część terapii wciąż czeka jeszcze na wprowadzenie, gdyż o ich skuteczności chorzy mogą tylko czytać, jeśli nie będą mieli szczęścia i nie trafią do ośrodka, w którym są prowadzone badania kliniczne lub się do nich nie zakwalifikują, a na to ma szansa tylko garstka. Czekać długo nie mogą, gdyż rak płuca zabija szybko.

Prof. Joanna Chorostowska-Wynimko, kierownik Zakładu Genetyki i Immunologii Klinicznej Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc: Mamy już możliwość stosowania wielu nowoczesnych leków, trzeba jednak poprawić możliwości diagnostyczne, gdyż bez dokładnie wykonanej diagnostyki pacjenci nie mają szans na optymalne leczenie. Tymczasem wycena diagnostyki raka płuca przez NFZ jest zbyt niska. Mamy duże kłopoty z rozliczeniem jej faktycznych kosztów w ramach tzw. karty DILO (Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego). Dlatego jesteśmy zmuszani do wykonywania diagnostyki w warunkach hospitalizacji poza DILO i w ramach zwykłego ryczałtu szpitalnego. To w oczywisty sposób wydłuża kolejki i czas do rozpoznania.

Problemem jest też brak refundacji przez NFZ diagnostyki umożliwiającej rozpoczęcie leczenie immunokompetentnego u chorych na raka niedrobnokomórkowego. Dotyczy to znaczącej grupy chorych, gdyż szacuje się, że nawet do 30 proc. chorych na niedrobnokomórkowego raka płuca w wysokim stopniu zaawansowania spełnia kryteria kwalifikacji do takiego leczenia. Warunkiem jest wykonanie odpowiednich badań diagnostycznych. Bez nich nie możemy chorych leczyć: mimo że leki są refundowane. Ministerstwo nie jest bezczynne, pojawiły się już regulacje prawne, które gwarantują jakość i standaryzację patomorfologii. Prace trwają, jednak mogą trwać jeszcze długo, a my mówimy o bardzo ważnym biomarkerze, który warunkuje prawidłowe i skuteczne leczenie wielu chorych. Oni nie mogą czekać

Anna Żyłowska, Stowarzyszenie Walki z Rakiem Płuca, oddział Szczecin: W ciągu ostatnich dwóch lat zmieniło się bardzo dużo, jeśli chodzi o dostęp do nowoczesnych metod leczenia, wiele z nich stało się dostępnych w Polsce, choć jeszcze nadal są grupy niezaopiekowanych pacjentów, dla których wciąż nie ma leków na listach refundacyjnych. Mamy nadzieję, że to się zmieni. Problemem nadal jest diagnostyka: wciąż bardzo długo czeka się na badana, jest długa kolejka do rezonansu magnetycznego i tomografii komputerowej. W różnych miejscach w kraju wygląda to różnie. Czekamy też na utworzenie lung cancer units, czyli ośrodków leczenia kompleksowego. Pojawił się już wstępny projekt rozporządzenia w tej sprawie, nie wiemy jednak, jak będą wyglądały szczegóły. Na pewno dobrze by było, żeby była ograniczona liczba ośrodków, w których są stosowane takie metody leczenia, jak immunoterapia: to wysoko specjalistyczne leki, które powinny być stosowane w wysoko specjalistycznych ośrodkach.

Artykuł został opublikowany w 25/2019 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także