Prof. Zdzisław Krasnodębski: Słowa Timmermansa świadczą o arogancji i pogardzie unijnych elit

Prof. Zdzisław Krasnodębski: Słowa Timmermansa świadczą o arogancji i pogardzie unijnych elit

Dodano: 
Prof. Zdzisław Krasnodębski
Prof. Zdzisław KrasnodębskiŹródło:PAP / Marcin Obara
To, co dzieje się w Parlamencie Europejskim pokazuje, że napięcie polityczne, terror (oczywiście psychiczny i polityczny) ze strony środowisk lewicowych i federalistycznych narasta. Wypowiedź Fransa Timmermansa też o tym świadczy – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Zdzisław Krasnodębski, poseł do Parlamentu Europejskiego.

Frans Timmermans nazwał w BBC autorów Brexitu idiotami, padło tam wiele dość dosadnych – mówiąc delikatnie – słów. Niektórzy już zastanawiają się, jak ktoś wypowiadający się w ten sposób zachowywałby się jako przewodniczący Komisji Europejskiej?

Prof. Zdzisław Krasnodębski: No, może wtedy zachowywałby się w bardziej dyplomatyczny sposób. Teraz może sobie pozwolić na tego rodzaju określenia. Zresztą wiemy, że i Donald Tusk wypowiadał się podobnie w sprawie Brexitu. Świadczy to o głębokiej pogardzie i arogancji cechującej unijne elity. Przecież Brexit był suwerenną decyzją Brytyjczyków. Być może ich politycy nie byli do końca przygotowani do tego, by to odpowiednio przeprowadzić. Ale to świadczy, że Unia jest coraz bardziej oparta na przymusie. Nie powinno to komisarzy cieszyć, ale zmusić do myślenia o tym, skąd się takie nastroje polityczne Brytyjczyków wzięły.

Ten element nacisku na kraje Wspólnoty miał miejsce już wcześniej, choćby po referendum w Irlandii, gdy obywatele opowiedzieli się przeciwko Traktatowi Lizbońskiemu, głosowanie powtarzano do skutku…

No tak, ale na przykład teraz ciekawym zjawiskiem jest to, że wzrost frekwencji wyborczej w krajach unijnych, w tym Polsce unijne elity odbierają jako wzrost zaufania do instytucji UE. To świadczy o oderwaniu się od rzeczywistości. A to, co dzieje się w Parlamencie Europejskim pokazuje, że napięcie polityczne, terror (oczywiście psychiczny i polityczny) ze strony środowisk lewicowych i federalistycznych narasta. Wypowiedź Fransa Timmermansa też o tym świadczy.

Ale może paradoksalnie jest to zjawisko pozytywne? Do tej pory Unia opierała się na pewnym dość sztucznym konsensusie, od lat mówi się o kryzysie demokracji. Może realny spór, który ludzie widzą, doprowadzi do na przykład wymiany elit europejskich w ramach demokratycznej procedury?

Tylko, że Unia opierała się dotąd na zasadzie, że wszystkich obowiązują te same reguły. A jeżeli już następuje ich naruszenie, to może niebawem zacznie się kwestionować prawo krajów członkowskich do swobodnego wyznaczania własnych komisarzy. Jeżeli już frakcje w Parlamencie nie mogą wysuwać swoich kandydatów, bo komuś się to nie podoba, to zmienia to całkowicie logikę integracji europejskiej. Do tej pory opierała się ona na tym, że pomimo wszystkich różnic politycznych były pewne ogólne zasady, które wszyscy przyjmowaliśmy. To się zmienia.

W jakim sensie?

Jeżeli chce się powiązać fundusze unijne z bliżej niezidentyfikowaną praworządnością, jeżeli wiceprzewodniczący Timmermans bada praworządność w Polsce, ale nie zauważa, że prokuratura w Niemczech jest uzależniona politycznie, nie przyszło mu do głowy, żeby to zbadać, jeżeli mówi się o każdej demonstracji w Polsce jako o przejawie niezadowolenia społecznego, a nie zauważa się nieproporcjonalnego użycia siły we Francji, to o czymś to Świadczy. Oczywiście ma Pan rację mówiąc, że być może gdy sprawy zachodzą tak daleko, to różni ludzie, także Polacy przestają idealizować politykę europejską. Jednak chcielibyśmy wszyscy, by nie było tej hipokryzji, tego ideologicznego zacietrzewienia. Warto wspomnieć, że przecież Frans Timmermans przed wyborami do Parlamentu Europejskiego prowadził kampanię polityczną w Polsce wspierając skrajnie lewicową partię.

Czytaj też:
"Głupi chłopak". Callanan odpowiada na ataki Timmermansa

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także